Loading

Koniec świata 2012

koniec świata 2012, kalendarz majów, 21.12.2012
Zależnie od tego, kiedy czytasz ten tekst, koniec nadejdzie 21 maja 2012 o szóstej po południu czasu amerykańskiego... lub ten czas już przeminął i nic się nie wydarzyło. Dajmy na to. Teraz zapewne myślisz sobie "Cóż, oczywiście nic się nie stało, świat skończy się w grudniu 2012", istnieje jednak pewien szczegół dotyczący owego końca: nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, kiedy to nastąpi, a najlepszym przypuszczeniem jest prawdopodobnie to, że nastąpi to za miliony lat, gdy nasze słońce eksploduje.

Dlaczego więc jesteśmy tak zdeterminowani, by określić, kiedy nadejdzie koniec czasów? Dlaczego tak wielu ludzi dochodzi do wniosku, że coś się stanie? Spójrzmy najpierw na historię końca świata.

Teksty religijne

Koniec świata, lub też strach przed nim, przypuszczalnie narodził się w tekstach religijnych. Koniec świata można znaleźć praktycznie w każdej religii: chrześcijanie wierzą w powtórne przyjście Jezusa i koniec czasów, protestanci wierzą we wniebowstąpienie, przywódcy mormonów twierdzą, że zbliżamy się do końca naszego czasu, świadkowie Jehowy głoszą, że zobaczymy nie koniec świata ale tego, w jaki sposób on funkcjonuje, w Islamie odnajdujemy ślady Dnia Sądu Ostatecznego, Hindusi głoszą, że świat obróci się w chaos, Grecy mieli zdetronizowanego Zeusa - Żydzi, Katolicy, prawie wszystkie religie posiadają jakiś element odnoszący się do końca świata. I każda z tych religii posiada znaki, które można interpretować różnie, zależnie od tego, kto jaką religię wyznaje - znaki, które mogą oznaczać, że koniec już nastąpił, jak te głoszone przez wyznawców Preteryzmu, którzy wierzą, że czasy ostateczne nadeszły w 70. roku p. n. e., gdy Rzymianie zburzyli Świątynię Żydowską.

Czasy ostateczne tak naprawdę zaczęły się około roku 500 p. n. e. wraz z Zaratusztrianizmem, który mówił o czasie podobnym do tego w tekstach żydowskich, chrześcijańskich i muzułmańskich. Na koniec świata czekamy już więc od tysięcy lat, bierzemy liczby z Biblii i innych tekstów, robimy obliczenia, i oto mamy datę końca świata, czyż nie tak? Źle. Skąd więc tylu ludzi może być pewnych nadchodzącego wkrótce zniweczenia?

Wpływ mediów

Spójrzmy teraz na obraz Johna Martina "The Great Day of His Wrath" (Wielki Dzień Jego Gniewu). To dzieło z 1853 roku ukazujące koniec świata za sprawą wydarzeń naturalnych, jest to też jedno z pierwszych mediów ukazujących czasy ostateczne.

Następnie mamy "Doomsday" (Dzień zagłady) Warwicka Deepinga z 1927 roku, do tego masę filmów pokazujących koniec świata. Ach, i czyż zapomniałem wspomnieć o powstających w XX wieku mediach ukazujących problemy świata w sposób bardziej czytelny i łatwy w odbiorze?

Wojny światowe ukazywane w teatrach, następnie telewizja w Twoim salonie - jak mógłbyś nie dojść do wniosku, że nie mieliśmy umrzeć? Szczególnie uwzględniając strach przed tym, że ZSRR zaatakuje nas bronią atomową (ale jest OK, ukrywanie się między czterema ścianami uchroni Cię przed tym całym promieniowaniem!). Trwało to do lat osiemdziesiątych. A czym musimy się martwić teraz?

Jeśli sprawdzasz wiadomości lub wchodzisz do Internetu (choć nie mam pomysłu, jak mógłbyś znaleźć ten artykuł, nie zaglądając do Sieci... chyba że nauczyciel wydrukował to i rozdał w klasie, jeśli tak - mam nadzieję, że zdałeś z tego quiz dzisiejszego ranka), zobaczysz, że wszędzie mamy jakiś kryzys: tu wysokie ceny ropy, tu następnego dnia wybucha wojna, rewolucja w jakimś innym kraju, wydaje się też, że w Twoim najbliższym sąsiedztwie ktoś ginie przez coś co kilka godzin, albo strach przed "groźną pogodą" trzyma nas w pogotowiu. Zostaliśmy wrzuceni do świata, w którym obawiamy się ptaków spadających z nieba, globalnego ocieplenia szaleńczo podnoszącego temperaturę, i tego sympatycznego młodego człowieka, który idąc ulicą odwraca się i wbija nam nóż, który dostał od jakiegoś ćpuna.

Dodaj do tego sieci telewizyjne, które muszą mieć o czym robić programy, miliony ludzi oglądających ujawniane proroctwa - i już tylko czekasz na czasy ostateczne. Wszyscy wiemy, że w Ziemię uderzy kometa, albo że sztuczna inteligencja przejmie nas i zniszczy, lub że znikąd pojawi się jakaś choroba i wszystkich nas zabije (siedziałem przez tydzień obok osoby chorej na świńską grypę i nigdy się nie zaraziłem), albo że Superwulkan, Megatsunami lub ogromne trzęsienie ziemi zniszczy wszystko. A może po prostu będziemy mieli ogromny kryzys ekonomiczny z powodu nieurodzaju, nasza populacja za bardzo się rozrośnie, antybiotyki przestaną działać, albo Wielki Zderzacz Hadronów wytworzy czarną dziurę i wszyscy zostaniemy do niej wessani.

Zapomnijmy o filmie zatytułowanym "2012" i o tym, że wokalista R&V Jay Sean napisał piosenkę o tym, że rok 2012 będzie końcem jego miłości do Ciebie, dziewczyny (czy coś podobnego). Mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia z mediami, które umieściły koniec czasów w naszych umysłach i mają nas od lat.

Cyfry? Kto potrzebuje cyfr?

OK, mamy więc wszystkie te rzeczy, które mówią nam, że to koniec - ale co z proroctwami, które się sprawdzają! Mamy wszystkie te cyfry, które coś przecież znaczą! Zgadnij, co? One nie znaczą tyle, co nic.

Ta cała gra z cyframi jest tak przesądna, jak przechodzenie pud drabiną lub otwieranie parasola do wewnątrz. Możemy dokonać tych wszystkich obliczeń, używając cyfr zawartych w księgach, tylko po co? Połączę wszystkie te cyfry aż do piątki, aby sprawdzić.

1: Do góry nogami wygląda jak "J", 10. litera alfabetu, i jest podzielna przez 5. 2: Obróć ją kilka razy... masz 5. 3: Odwróć ją poziomo, a otrzymasz literę E, która jest... piątą literą w alfabecie. 4: Z ilu części składa się czwórka? 5 części, całkowicie oddzielonych. 5: Wiadomo. 6: Obrócona daje 9, więc zignorujemy ją aż dojdziemy do tej cyfry. 7: Siódemka to T i T? Cóż, dwudziesta litera w alfabecie, podzielna przez 5! 8: Zupełnie wygląda jak B... druga litera. A jak działa dwójka, to już wiemy. 9: Musimy przerobić 9 na co? Na 5! Bum, zrobione. Każda cyfra połączona została z piątką (a jeśli potrzebujesz 0, mamy "O", i jest to 14. litera alfabetu... a 1+4 daje 5). Od tego momentu po prostu dodajesz do siebie cyfry aż osiągniesz liczbę jednocyfrową, i postępujesz zgodnie z powyższą mapą. Tak więc z całą pewnością to oznacza, że świat skończy się 5 maja 2005! O nie!

Zapominamy jednak o pewnym ważnym czynniku dotyczącym kalendarzy, dat i cyfr: one wszystkie są względne. Od tysięcy lat używaliśmy różnych kalendarzy, by określić daty. Obecnie używamy kalendarza gregoriańskiego, wcześniej jednak używaliśmy juliańskiego. Niektórzy ludzie używają kalendarza hinduskiego, lub hebrajskiego (w tym kalendarzu mamy obecnie rok 5771). Jak więc możemy przewidzieć te daty przy pomocy matematyki? Nie możemy. Wiem, o czym teraz myślisz: ale 21 maja został całkowicie przepowiedziany! A w 2012 kończy się kalendarz!

Złe wnioski z jeszcze gorszych argumentów

Zajmijmy się teraz rokiem 2012 i całą sprawą kalendarza Majów. Argument w uproszczeniu mówi: Majowie stworzyli kalendarz trwający do grudnia 2012 roku, co oznacza, że wierzyli, że wtedy nastąpi koniec świata. A ponieważ tak bardzo wybiegali w przyszłość, musieli mieć rację.

Źle. Po pierwsze, czy którykolwiek z Majów wyszedł i powiedział "Och, to koniec świata. Ostatni dzień. Po nim wszyscy umrzemy"? Nie, ponieważ oni sami zostali zabici, nim otrzymali ku temu szansę. Więc tak po prostu przyjmujemy? Oczywiście. Prawdopodobnie pojawi się pytanie: dlaczego taka data?

Wyobraź to sobie w taki sposób: tworzysz kalendarz, aby w przyszłości zaplanować żniwa. Tworzysz kalendarz ponownie, raz po raz... i uczysz innych tego samego. Dochodzisz do tego feralnego dnia w grudniu 2012 (kalendarza gregoriańskiego, oczywiście). Nagle ktoś przychodzi i zabija Cię i wszystkich, których nauczyłeś robić kalendarz. Przypuśćmy, że to znaczy, że coś ważnego wydarzy się w dniu, do którego dotarłeś, prawda? A może... po prostu nie skończyłeś? Och, przykro mi... czy chciałeś kontynuować i tworzyć kolejne kalendarze? Szkoda, ale jesteś martwy.

A to, że ktoś "wychodzi do przodu" poza swój czas, nie oznacza wcale, że we wszystkich sprawach ma rację. Gdybyś przeczytał, że ktoś, powiedzmy, Beethoven, powiedział, że pewnego dnia nastąpi koniec świata, uwierzyłbyś? Nie? Ale przecież on tak dalece wybiegał w przyszłość!

Powodem, dla którego na Majów spadają te wszystkie reprymendy, jest to, że rdzennoamerykańską kulturę otacza ogromna zasłona mistycyzmu, zaś samych Majów - którzy zostali tak szybko wybici - otacza wiele pytań. Z tak wieloma pytaniami, dochodzimy do wniosków, nie otrzymując tak naprawdę żadnych wiarygodnych informacji.

"A co z proroctwami?"

Właśnie. Gdybyśmy wierzyli każdej osobie podającej się za proroka, prawdopodobnie uwierzylibyśmy również w UFO chowające się za kometą Haleya. Może też uwierzylibyśmy Centro, organizacji religijnej, która głosiła, że świat skończy się w 1998 roku, lub też Edgarowi Cayce'owi, który przepowiedział przesunięcie biegunów (niszczycielskie w skutkach) w tym samym roku. A może uwierzylibyśmy Domowi Jahwe, ruchowi religijnemu, który wyznawał to samo i głosił, że ludzie w większości wyginą w 2001 roku w wyniku wojny atomowej.

Wciąż planuję, że będę posiadał samochód z bakiem pełnym benzyny, kij bejsbolowy, i wszystko inne, co może mi się przydać, gdyby w niedzielę nastąpił atak zombie. I wiesz, jeśli Jezus powróci, być może powiem mu "Jezu, mam koszulkę z napisem, że jestem z Twojej paczki. Znasz mnie, stary!"

Mam nadzieję, że będzie miał dobre poczucie humoru.

James Gabbard, Unexplained-Mysteries.com
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios
Źródło: http://paranormalium.pl/wiat-sie-nie-konczy,859,38,artykul.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy jesteś za wprowadzeniem Euro w Polsce?

Czy popierasz produkcję GMO - żywność modyfikowaną genetycznie?

Czy zaszczepisz się przeciw świńskiej grypie?

Czy weźmiesz udział w globalnej medytacji w danich 17-18 Lipca 2010?