Loading

Archeologiczne przykrywki: "Policja Umysłów" i "Wielkie Kłamstwo"

piramidy, cheops, tajemnica, sfinks
Za każdym razem, gdy utrzymujesz, że spiski istnieją, szczególnie na polu zajmowanym przez naukę, zaczynasz stąpać po cienkim lodzie. Mamy zwyczaj być bardzo sceptycznymi w stosunku do teorii spiskowych - o ile nie dotyczą mafii albo islamskich radykałów. Jednakowoż dowody są przytłaczające i ironiczne jest to, że wiele z nich jest doskonale widocznych. Dobrą wiadomością jest to, że jej uczestnicy (gracze) są wiadomi (znani). Ich plan gry, a nawet ich taktyka "ruchu za ruch" są oczywiste, gdy tylko nauczysz się je dostrzegać. Aczkolwiek, wśród wszechobecnej zasłony dymnej propagandy i dezinformacji, nie jest łatwe odkrycie właściwych przyczyn celów oraz motywów. Wygodnie byłoby wskazać jednostki dezinformujące, oraz bezczelnych kłamców, jak Richard Nixon, niestety jest to problem bardziej skomplikowany.

Złe wiadomości: spisek jest ogólnoświatowy i wiele grup jest nim żywotnie zainteresowanych. Pobieżne badania wskazują podejrzanych - naukowców z teoretycznym toporem do cięcia oponentów, dążących do utrzymania swoich karier i status quo. Ich modus operandi stanowi "Wielkie Kłamstwo" - im większe i bardziej widocznie opublikowane, tym lepiej. Ich argumenty polegają na przywoływaniu swoich akademickich referencji, oraz przypuszczeniu, że nikt nie ma prawa podawać w wątpliwość ich autorytatywnych oświadczeń:
1). Nie ma żadnej tajemnicy kto zbudował Wielką Piramidę oraz jakie były metody jej zbudowania, oraz że Sfinks nie posiada żadnych oznak erozji;
2). Nie było ludzi w Ameryce wcześniej niż przed dwudziestoma tysiącami lat temu;
3). Pierwsze cywilizacje datuje się nie dalej niż sześć tysięcy lat temu;
4). Nie ma udokumentowanych anomalii, niewyjaśnionych lub zagadkowych danych, które można by wziąć pod uwagę;
5). Nie ma zaginionych ani niepoliczonych jeszcze cywilizacji.

Ataki osobiste: dyskusja o wieku Piramid i Sfinksa

W 1993 roku, amerykańska stacja telewizyjna NBC wyemitowała program "Tajemnice Sfinksa", w którym zaprezentowała geologiczne dowody świadczące o tym, że Sfinks jest przynajmniej dwa razy starszy (ma ok. 9,000 lat) niż twierdzą egiptolodzy. Zasłynęło to jako "kontrowersja erozji wodnej". Badanie politykierstwa, które stosują egiptolodzy do podkopania tego twierdzenia jest nad wyraz pouczające. Egiptolog - samouk, John Anthony West, wywołał zainteresowanie sprawą erozji wodnej u geologa, Dr Roberta Schocha. Udali się oni do Egiptu, rozpoczynając intensywne badania na miejscu. Po wnikliwej analizie Sfinksa (z pierwszej ręki), geolog zaczął podzielać pierwotną konkluzję Westa i obaj ogłosili swoje wyniki. Dr Zahi Hawass, szef Najwyższej Rady Starożytności, nie marnował czasu, rozpoczynając publiczną krytykę obu mężczyzn. Znany egiptolog, dr Mark Lehner, uważany za czołowego eksperta w dziedzinie Sfinksa na świecie, przyłączył się do ataku. Oskarżył Westa i Schocha o bycie ignorantami i nieczułymi ludźmi (sic?). To były kuriozalne oskarżenia, stawiające sprawę na nieprofesjonalnym poziomie, umieszczające ją na płaszczyźnie osobistej. Nie odniósł się w ogóle do faktów w żadnej z omawianych kwestii, co stanowi bardzo nienaukowe podejście. Musimy jednak pamiętać, że jest to standardowa taktyka dyskredytująca tych, którzy odważyli się podważać przyjęte teorie. Przesunięcie centrum uwagi z dala od problemu i "personalizacja" debaty stanowi bardzo skuteczną strategię - i jest bardzo często wykorzystywana przez polityków, niepewnych swego stanowiska. Hawass i Lehner powołali się przy tym na swoją nietykalność i uznany autorytet (choć można by założyć, że to raczej geolog będzie miał większą wiedzę w tym zakresie). W niedługim czasie, Schoch, Lehner i Hawass zostali zaproszeni do debaty przez Amerykańskie Stowarzyszenie Promocji Nauki (AAAS). West został pominięty w zaproszeniu, nie posiadał bowiem wymaganych referencji. Wynika to z wątpliwego założenia przytaczanego przez naukowców: tylko dyplomowani naukowcy mogą praktykować naukę. Dwa filtry zapętliły niedyplomowanych, niezależnych badaczy: 1. referencje i 2. równe postrzeganie. Nie jest zaś możliwe osiągnięcie drugiej opcji, nie mając spełnionej tej pierwszej. Nauka jest metodą, której każdy może się nauczyć i stosować. Nie jest wymagany dyplom do obserwowania, zapisywania faktów oraz krytycznego myślenia o nich, zwłaszcza w nietechnicznych naukach społecznych. W wolnym i otwartym społeczeństwie nauka powinna być uprawiana demokratycznie. Niezależnie od tego, co potrafił, West został pominięty. Elementy dyskusji zostały omówione ze wszystkich stron, nic jednak nie rozstrzygnięto. Przypomina to kontrowersje dotyczące tego, kiedy i jak zbudowano piramidy. Dochodzimy do problemu "Wielkiego Kłamstwa" i tego, jak był awansowany naprawdę przez pokolenia przed Bogiem i wszystkimi ludźmi. Spór o to, w jaki sposób Wielka Piramida została skonstruowana, jest jednym z przykładów. Mogłoby to być bardzo łatwe rozwiązanie, gdyby tylko tradycyjni egiptolodzy chcieli rozwiązać ten spór. Prosty test, zaprojektowany i zbudowany przez bezstronnych inżynierów - mógłby obalić lub udowodnić od dawna kwestionowaną teorię - że Wielką Piramidę zbudowano 2,500 lat p.n.e. przy użyciu prymitywnych narzędzi i metod. Dlaczego nie może to zostać zrobione? Odpowiedź jest tak oczywista, że wydaje się niemożliwa: oni wiedzą (tradycyjni archeolodzy i egiptologowie - przyp. Yaji), że ich teoria jest podrobiona. Czyż bowiem wyśmienicie wyedukowany naukowiec naprawdę może wierzyć, że 2,3 miliona tony kamieni, niektóre bloki kamienne ważące 70 ton, mogłyby być przetransportowane i podniesione za pomocą prymitywnych metod? Wydaje się nieprawdopodobne, że nie mają skrupułów okłamywać społeczeństwo, pisać podręczniki i bronić tej teorii, przeciw alternatywnym teoriom. Aczkolwiek, wypada zaznaczyć, że nie zgadzają się poddać swoich tez badaniom i analizom, ani udowodnić, iż ich teorie są prawdziwe. Uważamy, że na każdym naukowcu spoczywa ciężar udowodnienia swych tez, jednakże społeczni naukowcy, podejmujący takie roszczenia, nigdy nie wytrzymali takiego rodzaju analizy. Z tego względu jesteśmy zmuszeni podejrzewać spisek. Żadnej innej dyscyplinie naukowej nie uszłoby na sucho naginanie naukowych zasad. Egiptolodzy za każdym razem ośmieszali alternatywne teorie za pomocą podstępnej nauki. Nadszedł czas, kiedy to my nalegamy, żeby i oni udowodnili swoje propozycje. Z jakich powodów naukowcy staraliby się ukryć prawdę i unikali testowania jakiejkolwiek z ich hipotez? Ich motywacja jest również oczywista. Gdyby mogło być udowodnione, że Egipcjanie nie zbudowali Wielkiej Piramidy 2,500 p.n.e., używając prymitywnych metod, albo że Sfinks powstał 9 tysięcy lat przed Chrystusem, posypałby się cały ich karciany domek. Ortodoksyjne rozumienie ewolucji kulturowej opiera się na chronologicznym założeniu, iż cywilizacja rozpoczęła się w Sumerze, nie wcześniej jak sześć tysięcy lat temu. Teoria ta nie pozwala istnieć żadnej zaawansowanej cywilizacji przed tym okresem. Nie ma miejsca na dyskusje. Archeologia i historia tracą swoje znaczenie bez ustalonych dat jako punktów odniesienia. Od czasu, gdy teoria "ewolucji kulturowej" została powiązana z ogólną teorią ewolucji Darwina, w grę wchodzi jeszcze więcej. Czy to wyjaśnia, dlaczego tym faktom, nieprawidłowościom i zagadkom się zaprzecza, zataja i/lub ignoruje? Tak, wyjaśnia. Nauki biologiczne oparte są na darwinizmie.

Taktyka Nacisku: Kamienie Ica z Peru

Przejdźmy teraz do innej, odmiennej sprawy. W 1996 roku, dr Javier Cabrera otrzymał kamień jako podarunek od biednego rolnika w swym rodzinnym Ica w Peru. Na kamieniu wyryta była ryba, która niewiele mówiła przeciętnemu mieszkańcowi wioski, ale miała ogromne znaczenie dla wyedukowanego dr Cabrery. Rozpoznał w niej dawno wymarły gatunek. Pobudziło to jego ciekawość. Zakupił więcej kamieni od rolnika, który stwierdził, że zbierał je niedaleko rzeki, po przejściu powodzi. Dr Cabrera gromadził coraz więcej kamieni, a wieści o ich istnieniu i możliwość importu, dotarły do społeczności archeologów. Wkrótce lekarz zgromadził tysiące "Kamieni z Ica". Wyrafinowane rzeźby były zarówno fascynujące jak i zagadkowe. Ktoś wyrzeźbił ludzi walczących z dinozaurami, ludzi trzymających teleskopy, oraz osoby wykonujące operacje za pomocą narzędzi chirurgicznych. Zawierały również rysunki zaginionych kontynentów.

Kilka kamieni zostało wysłane do Niemiec, gdzie poddano je badaniom. Wyryte na nich akwaforty zostały datowane na bardzo daleką przeszłość. Wszyscy jednak wiemy, że ludzie nie żyli w tym samym czasie, co dinozaury; Homo Sapiens zaś istnieje jedynie od około stu tysięcy lat. BBC straciło wiatr w żaglach i storpedowało produkcję filmu dokumentalnego traktującego o Kamieniach z Ica. Wywołało to w mediach burzę kontrowersji. Archeolodzy skrytykowali rząd Peru za zbyt swobodne egzekwowanie starożytnego prawa (nie to stanowiło jednak prawdziwy problem). Nacisk był kierowany na urzędników państwowych.

Rolnik, który sprzedawał kamienie Cabrerze został aresztowany, przyznał się do znalezienia ich w jaskini, ale odmówił ujawnienia dokładnej lokalizacji władzom, która podała taką wersję. Ze sprawą poradzono sobie tak zręcznie, że każdy skorumpowany polityk mógłby być z niej dumny. Peruwiański rząd zagroził wniesieniem sprawy do sądu i karą więzienia rolnikowi. Zaproponowano mu ugodę, którą ten przyjął; następnie odwołał całą opowiedzianą historię, zeznając, iż to on rzeźbił te kamienie. Wydaje się to bardzo nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, iż rolnik był niewykształcony oraz niewykwalifikowany w rzeźbieniu, a samych kamieni było jedenaście tysięcy (!). Niektóre z nich były całkiem spore i misternie wyrzeźbione, a zwierzęta i sceny, które zawierały, przekraczały wiedzę zwykłego rolnika, o ile nie był przy tym paleontologiem. Musiałby pracować codziennie przez kilka dziesięcioleci, by wyprodukować tak wiele kamieni. Jednakże te podstawowe fakty nie były rozstrzygane. Kamienie z Ica otrzymały etykietkę: "sfałszowane" i zostały zapomniane.

Sprawa ta nie wymagała bezpośredniej konfrontacji czy publicznej dyskredytacji nie-naukowców przez naukowców. Zostało to załatwione poprzez wykorzystanie niewidzialnej taktyki nacisku. Odkąd zostało zaklasyfikowane jako "oszustwo", tajemnicze dowody nigdy nie zostały przedmiotem badań naukowców, jak to się stało w następnym przykładzie.

Cenzura "Zakazanego" Myślenia: dowody na starożytność ludzkości

Przypadek autora Michaela Cremo jest doskonale udokumentowany, pokazuje również, w jaki sposób tradycyjni naukowcy otwarcie używają technik nacisku na rząd i media. Jego książka, "Zakazana Archeologia", analizuje wiele wcześniej ignorowanych przykładów przedmiotów, które mogą udowodnić, iż starożytne pochodzenie ludzkości znacznie przekracza to, które przyjmujemy w obecnej chronologii. Przykłady, które zamieścił wraz ze swym współ-autorem są kontrowersyjne, ale książka stała się jeszcze bardziej kontrowersyjna, gdy jej zawartość została użyta w filmie dokumentalnym.

W 1996 roku NBC wyemitowało specjalny program pod tytułem "Tajemnicze początki człowieka", który powstał z materiału zawartego w książce Cremo. Reakcja społeczności naukowej wyszła poza skalę Richtera. NBC był zalewany listami poirytowanych naukowców, nazywających producentów oszustami i uważających cały program za mistyfikację. Naukowcy posunęli się jednak dalej niż tylko te działania - o wiele dalej. W niezwykle krzywdzącej sekwencji dziwnych działań, próbowali zmusić NBC do nie retransmitowania popularnego programu, jednak ich starania okazały się nieskuteczne. Wtedy zastosowali najbardziej radykalny krok ze wszystkich dotychczasowych: zaprezentowali swoją sprawę rządowi federalnemu, żądając od Federalnej Komisji Komunikacji (FCC), by wkroczyła i zabroniła NBC wyemitowania powtórnie programu.

Było to nie tylko jawne naruszenie wolności słowa i rażąca próba udaremnienia handlu, ale również był to bezprecedensowy wysiłek, zmierzający do ocenzurowania intelektualnej dyskusji. Jeżeli instytucja publiczna lub agencja rządowa, dokonuje próby aresztowania naukowego środowiska, opinia publiczna nigdy nie usłyszy rozwiązania sprawy. List do FCC, napisany przez dr Allison Palmer, Prezesa Instytutu Studiów Kambryjskich, mówi:

"Ostatecznie NBC powinno być zobowiązane do wprowadzenia w najlepszym czasie oglądalności przeprosin skierowanych do widowni przez dostatecznie długi okres czasu tak, aby publiczność wyraźnie odebrała wiadomość, że została oszukana. Ponadto, NBC powinna zostać ukarana wysoką grzywną, aby główny fundusz publicznej nauki edukacji mógł zostać wsparty".

Myślę zatem, że mamy dobry trop kto tworzy "Policję Umysłów". I naprawdę nie sądzę, iż "spisek" jest zbyt mocnym słowem - ponieważ w każdym przypadku próby stłumienia demaskacji, dziesięć innych toczy się pomyślnie. Nie mamy pojęcia jak wiele tajemniczych wytworów człowieka czy danych zostały oznaczone jako "błąd" i schowane głęboko w magazynach i nigdy nie ujrzy dziennego światła.

Odrzucenie danych: Niewygodna wiedza z Meksyku

Następny jest głośny przypadek dr Virginii Steen-McIntyre, geolog pracującej dla Amerykańskiego Biura Pomiarów Geologicznych (USGS), która została wysłana na stanowisko archeologiczne w Meksyku, celem określenia wieku wydobytych przedmiotów w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Ta parodystyczna groteska ilustruje, jak daleko tradycyjni naukowcy gotowi są posunąć się, by bronić swoich ortodoksyjnych doktryn. McIntyre użyła najnowszych przyrządów i poparła swe wyniki, używając czterech różnych metod, wyniki jej pracy nie zostały jednak opublikowane. Główny archeolog spodziewał się okresu około 25 tysięcy lat lub mniejszego, ale ustalenia pani geolog były datowane na co najmniej 250 tysięcy lat.

Wiek ponad dwudziestu pięciu tysięcy lat, stał w sprzeczności wobec teorii przejścia Cieśniny Beringa i stanowił powód, dla którego główny archeolog odrzucił wyniki Steen-McIntyre i poprosił o nową serię testów datowania przedmiotów. Ten rodzaj reakcji nie występuje wtedy, gdy datowanie jest zgodne z oczekiwanym chronologicznym modelem, wspierającym akceptowane teorie. Steen-McIntyre dano szansę wycofać swoje wnioski, ale odmówiła. Z wielkim trudem następnie udało się jej opublikować swoje wyniki, ale straciła posadę wykładowcy na amerykańskim uniwersytecie.

Rządowe zwalczanie i etnocentryzm:
Unikanie dowodów anomalii w Nowej Zelandii, Chinach i Meksyku


W Nowej Zelandii rząd wkroczył, uchwalając prawo zabraniające publicznego wejścia na kontrowersyjne archeologiczne strefy. Historia ta pojawiła się w książce "Starożytni Celtowie Nowej Zelandii", napisanej przez Marka Doutré. Aczkolwiek jak się przekonamy (jak obiecałem na początku artykułu) jest to skomplikowany spisek. Naukowcy starają się chronić swoje "święte" teorie, wspierając przy tym swoje kariery, nie będąc przy tym jedynymi, którzy pragną zataić przedmioty i wiedzę. I w tym miejscu sytuacja staje się nieczysta.

Las Waipoua stał się kontrowersyjnym miejscem w Nowej Zelandii z powodu archeologicznych wykopalisk, które pokazały ewidentne dowody na istnienie nie-polinezyjskiej kultury, która poprzedziła Maorysów - fakt, który nie wywołał radości wśród lokalnego plemienia. Dowiedziało się ono o oficjalnych wynikach przed podaniem ich do wiadomości publicznej i poskarżyło się na nie rządowi. Według Doutré, wynikiem był "oficjalny dokument, pokazujący wyraźnie zamiar rządu Nowej Zelandii, do wstrzymania archeologicznych informacji przed publiczną analizą na 75 lat".

Społeczeństwo dowiedziało się o tym, ale rząd zaprzeczył informacji. Jednak oficjalne dokumenty pokazują, że embargo zostało umieszczone na stronie. Doutré jest studentem historii Nowej Zelandii i archeologii. Jest zaniepokojony, ponieważ mówi, że przedmioty, dowodzące istnienia wcześniejszej kultury poprzedzającej Maorysów, znikły z muzeów. Pyta, co się stało z kilkoma specyficznymi artefaktami:

"Gdzie są starożytne próbki włosów rasy indoeuropejskiej (czerwone faliste brązowe włosy), znalezione w kamienistym schronieniu pobliżu Watakere, które były na wystawie w Auckland War Memorial Museum przez wiele lat? Gdzie jest olbrzymi szkielet znaleziony w pobliżu Mitimati?"

Niestety to nie jest jedyny incydent tego typu. Etnocentryzm stał się czynnikiem w spisku ukrywania prawdziwej historii ludzkości. Autor Graham Hancock został zaatakowany przez różne grupy etniczne za donoszenie o podobnych tajemniczych znaleziskach.

Problemem badaczy zainteresowanych odkryciem prawdziwej historii człowieka jest to, że cele nacjonalistów czy grup etnicznych twierdzących, że to oni pierwsi zasiedlili dane miejsca, często współgrają z interesami ewolucjonistów kulturowych. Archeolodzy szybko zatajają tego rodzaju nieprawidłowości. Jednym z powodów egiptologów, tak zazdrośnie broniących daty budowy Wielkiej Piramidy, jest kwestia egipskiej dumy narodowej.


Mumia z Taklamakan
Mumia z Taklamakan
Mumia z Taklamakan
Mumia z Taklamakan
Mumia z Taklamakan
Mumia z Taklamakan
Mumie z Taklamakan


Przypadek mumii z pustyni Takla Makan (inna pisownia: Taklamakan) w Zachodnich Chinach jest kolejnym przykładem tego zjawiska. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych niezliczone świadectwa kultury rasy kaukaskiej zostały odkryte w Chinach. Suche środowisko przechowało zachowane szczątki blondynów o niebieskich oczach, żyjących w Chinach w okresie przed-dynastycznym. Nosili kolorowe szaty, buty, pończochy i kapelusze. Chińczycy nie byli zadowoleni z tego odkrycia i bagatelizowali zagadkowe znaleziska, mimo iż odkryto, że Azjaci także byli pochowani obok kaukaskich mumii.

Redaktor National Geographic, Thomas B. Allen, myślał w 1996 roku nad napisaniem artykułu o swym odkryciu odcisku palca na skorupie garnka. Gdy zapytał, czy będzie mógł wziąć fragment do zbadania przez sądową antropolog, chiński naukowiec zapytał "czy jest w stanie ustalić, czy garncarz był człowiekiem rasy białej". Allen odpowiedział, że nie jest pewny, oficjalnie zabrał cząstkę i spokojnie wyszedł. Wydaje się, że wiele rzeczy staje na drodze naukowych odkryć i ujawniania informacji.

Istnienie kultury Olmeków w starożytnym Meksyku od zawsze było problemem. Skąd pochodzą negroidalne rysy osób umieszczone na kolosalnych głowach? Dlaczego osoby rasy kaukaskiej są wyryte na steli przedstawiającej początki meksykańskiej cywilizacji? Co gorsza, dlaczego na wytworach Olmeków nie możemy znaleźć wizerunków rdzennych Meksykanów? Rozwiązał ostatnio ten problem meksykański archeolog, wydając fantastyczne twierdzenie: że głowy Olmeków - pokolenia ludzi wszystkich grup etnicznych potwierdziły podobieństwo do Afrykanów - to naprawdę członkowie lokalnego plemienia.

Żołnierze Kosmosu Darwinizmu

Społeczeństwo wydaje sobie nie zdawać sprawy z faktu, iż środowisko naukowe ma podwójne standardy, jeśli chodzi o swobodny przepływ informacji. W istocie, to idzie tak... Naukowcy są doskonale wyedukowani, znakomicie przeszkoleni i intelektualnie zdolni do przetwarzania wszelkich typów informacji i mogą prawidłowo oceniać różnice między faktem a fikcją, rzeczywistością a fantazją. Nieuświadomione społeczeństwo jest zwyczajnie niezdolne do funkcjonowania na tak wysokiej płaszczyźnie intelektualnej.

Szlachetny ideał naukowca jako wysoko wykwalifikowanego, bezstronnego, apolitycznego obserwatora i zbieracza ustalonych faktów w sensowną całość wiedzy wydaje się być postrzępiony wymaganiami rzeczywistego świata. Nauka przyniosła wiele korzyści dla społeczeństwa, ale powinniśmy wiedzieć, że ma ona również swoje ciemne, negatywne strony. Czy to nie ci cisi ludzie w czystych fartuchach laboratoryjnych nie dali nam bomb jądrowych i broni biologicznej? Wiek niewinności zakończył się podczas II Wojny Światowej.

To, że społeczność naukowa przejawia postawę intelektualnej wyższości, jest ledwie ukrywane pod płaszczykiem starannie wyreżyserowanych pozorów. Nauka i Postęp idą zawsze ręka w rękę. Nauka, jako instytucja w demokratycznym społeczeństwie, musi funkcjonować w ten sam sposób jak społeczeństwo: być otwarta na dyskusję, argumenty i kontrargumenty. Nie ma miejsca na niekwestionowany autorytaryzm. Czy współczesna nauka spełnia te normy?

Jesienią 2001 roku, stacja PBS wyemitowała siedmioczęściową serię, zatytułowaną "Ewolucja". Wykonane minimalnymi kosztami, wydawały się być nieszkodliwe. Aczkolwiek, podczas gdy program został przedstawiony jako czyste, obiektywne dziennikarstwo śledcze nauki, zupełnie nie spełnia nawet minimalnych standardów bezstronnej sprawozdawczości. Seria została mocno przechylona w kierunku stanowiska, że teoria ewolucji jest "faktem naukowym", która jest akceptowana przez "praktycznie wszystkich renomowanych naukowców na świecie ", a nie, że jest teorią, mającą słabości i silną krytykę naukowców.

Seria nawet nie starała się przeprowadzić wywiadów z naukowcami, którzy krytykują darwinizm: nie "kreacjonistów", ale naukowców dobrej wiary. Aby rozwiązać ten niedobór, grupa stu naukowców czuła się zmuszona do ogłoszenia zdania odrębnego w komunikacie prasowym zatytułowanym "naukowy protest przeciw darwinizmowi", które wyemitowano w pierwszym dniu nadawania programu. Nominowany do nagrody Nobla, Henry "Fritz" Schaefer był jednym z nich. Zachęcał do otwartej debaty publicznej na temat teorii Darwina:

"Niektórzy obrońcy darwinizmu przyjęli takie standardy dowodów na ewolucję, że inni naukowcy nie przyjęliby ich w innych okolicznościach. Widzieliśmy te same "nienaukowe" standardy w zastosowaniu do archeologii i antropologii, gdzie "Naukowcy" po prostu odmawiali udowodnienia swoich teorii, wskazując jednocześnie samych siebie jako ostatecznych arbitrów "faktów". Naiwnością byłoby myśleć, że naukowcy, którzy brali udział w produkcji serii nie byli świadomi, ·że nie będzie prezentacji opinii przez krytyków teorii Darwina."

Richard Milton jest dziennikarzem piszącym o nauce. Był gorącym zwolennikiem prawdziwej doktryny darwinizmu aż do czasu, gdy jego instynkt dochodzeniowy wierzgnął pewnego dnia. Po 20 latach studiów i pisania na temat ewolucji, ·nagle uświadomił sobie, że istnieje wiele niepokojących luk w teorii. Zdecydował się spróbować rozwiać swoje wątpliwości i udowodnić samemu sobie teorię ewolucji za pomocą standardowych metod dziennikarstwa śledczego.

Milton stał się regularnym gościem słynnego londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Pieczołowitym testom poddał wszystkie główne założenia i klasyczne dowody darwinizmu. Wyniki go zszokowały. Ustalił, że teoria nie spełnia nawet rygorów rutynowego dziennikarskiego śledztwa. Weteran pisarstwa naukowego podjął śmiałe kroki i opublikował książkę pod tytułem "Fakty Życia: Roztrzaskane mity darwinizmu". Było oczywiste, że przestał wierzyć w mit darwinizmu, ale przy okazji swojej książki obalił wiele innych naukowych mitów. Milton powiedział:

"Na własnej skórze doświadczyłem działania "polowania na czarownice" przez zapalonych darwinistów. Było to bardzo rozczarowujące, gdy wybitny oksfordzki zoolog, Richard Dawkins, określił mnie jako "głupka", "szaleńca", "potrzebującego pomocy psychiatrycznej" w odpowiedzi na czysto naukowe sprawozdanie".

(Czy nie przypomina to sytuacji sprzed dwudziestu lat, gdy naukowcy - dysydenci z ZSRR nie zaczęli przedstawiać swoich historii?)

Dawkins rozpoczął kampanię pisania listów do redakcji, z której wynikało, iż Milton był "ukrytym" kreacjonistą, wobec czego jego prace powinny zostać odrzucone. Każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, rozpozna w tym od razu makiaweliczną taktykę "zniesławienia przeciwnika". Dawkins jest w końcu cenionym naukowcem, którego reputacja i pozycja w środowisku naukowym jest bardzo wysoka.

Cytując Miltona, pewien pomysł wpadł mu do głowy, kiedy dodatek do londyńskiego czasopisma "Times Higher Education" zlecił mu napisanie artykułu krytykującego darwinizm. Wydrukowano jego następującą zapowiedź: "za tydzień - darwinizm: atak Richarda Miltona". Dawkins złapał wiatr w żagle i nie marnował czasu, by zniszczyć herezję w zarodku. Skontaktował się z panią redaktor, Auriol Stevens, oskarżając Miltona o bycie "kreacjonistą" i udało mu się nakłonić Stevens do zdjęcia artykułu. Milton dowiedział się o tym wbijającym mu nóż w plecy niejawnym liście, i napisał odwołanie do Stevens. Ostatecznie, Stevens poddała się naciskom Dawkinsa i odwołała artykuł.

Wyobraź sobie, co by się działo, gdyby politycy lub urzędnicy używali takich technik nacisku, żeby nie dopuścić wiadomości w środkach masowego przekazu. Skończyłoby się to na pewno ogromnym skandalem. Nie dzieje się tak w przypadku naukowców, uważanych za "święte krowy", którym nie stawia się takich zarzutów. Istnieje wiele niepokojących faktów dotyczących podobnych spraw.

Teoria ewolucji Darwina jest jedynie teorią, rutynowo nauczaną w publicznym systemie oświaty, która nigdy nie została poddana rygorystycznej analizie, nigdy nie dopuszczono jakiejkolwiek uwagi krytycznej do programu nauczania. Jest to interesujący fakt, gdyż z niedawno przeprowadzonego sondażu opinii publicznej wynika, że amerykańskie społeczeństwo chce by teoria ewolucji była nauczana w szkole, jednocześnie "71% respondentów twierdzi, iż nauczyciel biologii powinien nauczać zarówno darwinizmu, jak i przedstawiać naukowe dowody przeciwko niej". Niemniej jednak, nie ma planów by wprowadzić taką równowagę.

Ironią jest to, że Richard Dawkins został powołany na stanowisko profesora porozumienia społecznego na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jest klasycznym przykładem "Policjanta Umysłów", szturmowcem patrolującym pierwsze, newralgiczne linie. Społeczeństwo zachodnich naukowców szczyci się tym, że jest jak otwarte forum bez uprzedzeń i cenzury. Jednakże, żaden telewizyjny program, analizujący wady i słabości teorii ewolucji, nigdy nie został wyemitowany w rodzimym kraju Darwina ani w Ameryce. Zaś artykuł naukowca, który się jej sprzeciwia, nie może zostać opublikowany.

Książka "Tajemnicze pochodzenie człowieka" nie przypuściła frontalnego ataku na darwinizm, przedstawiła jedynie dowody wskazujące na nieprawidłowości w zasadach teorii ewolucji. Wracając do naszego uczciwego bastionu intelektualistów, Forest Mims był rzetelnym i wykwalifikowanym dziennikarzem naukowym. Nigdy nie brał udziału w niczym kontrowersyjnym, więc został zaproszony do pisania w najbardziej poczytnym felietonie prestiżowego amerykańskiego czasopisma "Amatorski Naukowiec" ("Amateur Scientist"), na co chętnie przystał. Według słów Mimsa, redaktor magazynu Jonathan Piel, dowiedział się, że ten napisał jeszcze artykuły dla wielu chrześcijańskich czasopism. Redaktor wezwał Mimsa do swojego biura i rozpoczął konfrontację. "Czy wierzysz w teorię ewolucji?" - zapytał Piel. "Nie" - odpowiedział Mims - "Tak samo jak Stephen Jay Gould". Jego odpowiedź nie wpłynęła na decyzję Piela, by usunąć Mimsa z pisania do kolumny po zaledwie trzech artykułach.

Wydziela się z tego nieprzyjemny odór polowania na czarownice. Dziennikarz nigdy publicznie nie przedstawiał swoich prywatnych poglądów i przekonań, więc wydaje się, że "szturmowcy" złożyli zamówienia na to, by "niezatwierdzone" myśli nie były ujawniane publicznie.

Tabu czy nie?

Wszyscy monitujący "poprawne myślenie" to nie tylko elita społeczeństwa naukowego, tak jak rozpatrywaliśmy to w kilku przypadkach - są nimi także producenci telewizyjni i redaktorzy czasopism. Jest oczywiste, że oni wszyscy działają poprzez pojedynczy imperatyw wspierania "publicznej edukacji nauki", jak to trafnie sformułowała pani prezes Instytutu Kambryjskiego. Nie ma jednak wyznaczonego drugiego punktu porządku obrad, a to w celu ochrony społeczeństwa przed "nienaukowymi" myślami i ideami, które mogą zainfekować umysły mas. My przedstawiamy niektóre z tych tematów tabu na początku artykułu, należy również dodać, że jest także "niezdrowe" i "nie do przyjęcia" angażować się w jakiekolwiek z następujących zajęć badawczych: w zjawiska paranormalne, UFO, zimną fuzję, darmową energię i całą resztę "pseudonauki". Czy to z niczym ci się nie kojarzy? Czy słyszysz delikatne echa religijnego fanatyzmu?

Kto kiedykolwiek dał nauce misję z zakresu budowania i kierowania dążeniami dociekliwych obywateli wolnego świata? Jest to niemożliwe dla każdego artykułu naukowego, mającego antydarwinowskie implikacje, opublikowanego w czasopiśmie naukowym powiązanym z głównym nurtem nauki. Jest również niemożliwością pisanie tematów "tabu" nawet w recenzjach, a o zobaczeniu swojego nazwiska pod artykułem w takim czasopiśmie jak "Nature" możesz zapomnieć, nawet jeśli jesteś kolejnym Albertem Einsteinem - o ile nie jesteś dyplomowanym naukowcem.

Powtórzmy raz jeszcze, jak zaczyna się spisek, poczynając od dwóch zapór: dyplomu naukowego oraz równego traktowania. Współczesna nauka posiada obecnie labirynt takich zapór, w celu wspierania niektórych ortodoksyjnych teorii, jednocześnie wyrzucając wiedzę uznawaną za nie do przyjęcia. Dowody ani zasługi nie są głównymi zasadami, konformizm i stanowiska w społeczności naukowej zastąpiły obiektywizm, dostęp i otwartość.

Naukowcy nie mają skrupułów przed najbardziej niegodnymi atakami na tych, których postrzegają jako swojego przeciwnika. Louis Leakey, znakomity paleontolog, dał przykład tych toksyn pisząc o "Zakazanej Archeologii": "Twoja książka to czyste kłamstwo i nie zasługuje na poważne traktowanie przez nikogo poza głupcami". Po raz kolejny widzimy tutaj osobisty atak, zaś zasadność dowodów przedstawionych w książce nie została ani zbadana, ani poddana dyskusji. Jest to bezceremonialne, autorytarne stwierdzenie.

Will Hart
Tłumaczenie i opracowanie: Piotr vel Yajirobei

Literatura:

Cremo, Michael A. and Richard L. Thompson, Forbidden Archeology, Govardhan Hill, USA, 1993.
Cremo, Michael A., "The Controversy over 'The Mysterious Origins of Man'", NEXUS 5/04 (wydanie amerykańskie), 1998;
Forbidden Archeology's Impact, Bhaktivedanta Book Publishing, USA, 1998, website http://www.mcremo.com
Doore, Kathy, "The Nazca Spaceport & the Ica Stones of Peru", http://www.labyrinthina.com/ica.htm
Na stronie znajduje się kopia książki dra Javiera Cabrery, The Message of the Engraved Stones.
Doutré, Mark, Ancient Celtic New Zealand, Dé Danann, New Zealand, 1999, website http://www.celticnz.co.nz
Milton, Richard, The Facts of Life: Shattering the Myths of Darwinism, Corgi, UK, 1993, http://www.alternativescience.com Steen-McIntyre, Virginia, "Suppressed Evidence for Ancient Man in Mexico", NEXUS 5/05, 1998
Sunfellow, David, "The Great Pyramid & The Sphinx", November 25, 1994, at http://www.nhne.com/specialrepots/spyramid.html
Tampa Bay Tribune, October 12, 2001 (Darwinism/evolution quote), http://www.tampatrib.com


O Autorze:

Will Hart jest niezależnym dziennikarzem, autorem książek, fotografem przyrody i twórcą filmów dokumentalnych. Mieszka i przeprowadza większość swoich badań w okolicy Lake Tahoa w USA, pisze także felietony zatytułowane "Przyrodnik Tahoe" w regionalnym czasopiśmie. Wyprodukował i wyreżyserował filmy o wilkach i dzikich koniach.

Źródło: paranormalium.pl - zjawiska paranormalne

3 komentarze:

  1. jakie są dowody na istnienie 11 tysięcy kamieni ?

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest jakiś bełkot

    OdpowiedzUsuń
  3. zobaczymy co powiesz za parę lat!,internet ma siłę,a ludzie oczy i rozum

    OdpowiedzUsuń

Czy jesteś za wprowadzeniem Euro w Polsce?

Czy popierasz produkcję GMO - żywność modyfikowaną genetycznie?

Czy zaszczepisz się przeciw świńskiej grypie?

Czy weźmiesz udział w globalnej medytacji w danich 17-18 Lipca 2010?